Ewa Górska

03 listopada 2025

Dlaczego Twój pies ma lepszy brand niż Ty

Z psami jest jak z dziećmi i wariatami – nie ogarniają kodów społecznych wymyślonych przez dorosłych normików, więc nie przejmują się tym, co wypada, a co nie. I dlatego tak przyciągają uwagę (choć często nawet się o to nie starają). Mają swój świat, są urocze i ekscentryczne, i nikogo nie proszą o zgodę na obwąchiwanie zadków oraz szczekanie w najmniej odpowiednich momentach.

 

A oto co czyni Twojego psa skutecznym marketerem, detronizującym połowę LinkedIna.

 

Autentyczność: zero storytellingu pod zasięgi

 

Twój Azor nie udaje, że jest kimś innym. Nie pozuje z kubkiem kawy w złotym świetle poranka. Nie zgrywa minimalistycznego influencera (zwłaszcza jeśli ma słabość do kolekcjonowania wszelkich znalezionych śmieci, kości i starych zabawek). Jak ma zły dzień, to leży na dywanie jak mokry naleśnik i wzdycha. To jest prawdziwe dog insight.

 

Firmy z kolei desperacko próbują „brzmieć autentycznie”, jednocześnie będąc daleko od jakiejkolwiek prostolinijności. W efekcie powstają komunikaty w stylu:

 

Jesteśmy zespołem pełnym pasji, który każdego dnia budzi się z pragnieniem spełniania Twoich marzeń.

 

Brzmi pięknie, ale wszyscy wiemy, że przede wszystkim budzi się z pragnieniem jak najszybszego odbębnienia swojej pańszczyzny. Azor by tak nie skłamał.

 

Spójność przekazu: „hau” zawsze znaczy „hau”

 

Pies nie jest chorągiewką na wietrze i nie bawi się w żadne rebrandingi. Dlatego nie szczeka dziś „po kundelsku”, a jutro bardziej „premium”. Nie ma wariantu „hau deluxe” ani „hau light”. Jego „hau” to po prostu „hau” – rozpoznawalne, szczere i zawsze na temat.

 

Tymczasem wiele marek zmienia komunikację jak rękawiczki: raz „friendly & cheeky”, a raz „lider innowacji dla zrównoważonych rozwiązań”. Takie nagłe zmiany mogą być zrozumiałe u nastolatków z borderline, ale często bywają rozczarowujące w przypadku firm – zwłaszcza dla ich dotychczasowych stałych klientów, przyzwyczajonych i zakochanych w konkretnej wersji marki.

 

Identyfikacja wizualna: spójna od urodzenia

 

Jeden kolor obroży, ta sama mina i charakterystyczne „loczki chaosu” na uszach. Nic a nic się nie zmienił od urodzenia, poza tym, że trochę urósł. Nie potrzebuje brand manuala – wystarczy, że się pojawi i wiadomo, że to on. Zero kombinowania z gradientem, zero odświeżania wizerunku.

 

A marki na to:

  • zmiana logo co dwa lata
  • rebranding z hasłem „nowa energia, nowa misja”
  • i sesja zdjęciowa, na której nikt nie wie, gdzie patrzeć i co zrobić z rękami.

 

Pies nie potrzebuje tego wszystkiego. On jest sobą i wygląda dobrze nawet w błocie. To się nazywa konsekwencja wizualna.

 

Strategia marki: prosty komunikat, silne emocje

 

Psi komunikat jest banalny:

 

„Jestem miły, chodź pogłaskać”.

 

Nie trzeba focus group ani testów A/B. Działa zawsze, niezależnie od targetu – dzieci, dorośli, sąsiadka spod czwórki, nawet komornik. I w przeciwieństwie do wielu firm, pies nie krzyczy:

 

„Kliknij, kup, dołącz, obserwuj, inspiruj się!”

 

On komunikuje wartość w działaniu. Jest sympatyczny. Dostarcza radości. W utrapieniu pociesza samą swoją obecnością. Dlatego wybacza się mu takie wpadki jak siku i sierść na dywanie.

 

Customer experience: zawsze w punkt

 

Każde spotkanie z Azorem to pełen pakiet doświadczeń:

 

  • Szybki onboarding (machnięcie ogonem)
  • Natychmiastowy engagement (merdanie + spojrzenie rodem z reklamy Pedigree)
  • Lojalność po jednej interakcji (czyli w zamian za smakołyk).

 

Zero frustracji, zero cold maili, zero CTA. To jest CX, który naprawdę działa. A działa, bo jest niewymuszone i nie odstrasza nachalnością godną stalkera.

 

Employer branding: bezpretensjonalny – chce, żebyś był szczęśliwy

 

Pies nie ma benefitów pozapłacowych, ale daje swoje towarzystwo i sens istnienia. Uczy cieszenia się prostymi rzeczami – nie jak Janusz biznesu, który oczekuje od swoich pracowników radości i lojalności w zamian za miskę ryżu (podczas gdy sam jada codziennie w restauracjach i wozi się nowym Ferrari), tylko jak kompan we wspólnej niedoli. Nie potrzebuje planu rozwoju kompetencji miękkich, bo już z natury jest mięciutki. I gdyby miał LinkedIna, jego bio brzmiałoby:

 

Making tails wag since 2017

 

Taki mentor to gwarancja satysfakcji.

 

Pointa: bądź jak Azor – nie komplikuj

 

Twój pies nie zna się na marketingu. Nie kuma branżowego żargonu ani nie czyta poradników rozwoju osobistego. Nie robi analizy konkurencji ani nie ma moodboardu w pastelach. A mimo to wszyscy go kochają, pamiętają i rozpoznają z daleka. I kiedy ludzie silą się na to, by być ”kimś” (najlepiej kimkolwiek, byle nie sobą), pies pozostaje po prostu psem – niezależnie od nastroju, pogody, okoliczności i mody.

 

Więc jeśli czujesz, że Twój brand się gubi w chaosie strategii i targetów – zrób sobie przerwę i idź na spacer z Azorem. Od niego nauczysz się najwięcej.

 

 

 

kontakt@labiryntoza.pl

Labiryntoza 2025